Klasa 5.
środa,
1 kwietnia 2020 roku
John William Waterhouse, Ulisses i syreny, 1891, olej na płótnie.
W kręgu mitów greckich….
Jan Parandowski Tułaczka Odyseusza.
John William Waterhouse, Ulisses i syreny, 1891, olej na płótnie.
O utworze
Jednym
z bohaterów mitów greckich był Odyseusz – król wyspy Itaka, uczestnik wojny trojańskiej i słynny podróżnik. Przez 10 lat błąkał się po świecie, próbując
wrócić do ojczyzny i przeżywając różne przygody. Opisał je poeta Homer w
Odysei. Tułaczka Odyseusza to jedna
najważniejszych opowieści kultury europejskiej. Wywodzą się z niej obrazy życia ludzkiego jako
podróży człowieka jako wędrowca.
I.
1. Przeczytaj mit o tułaczce Odyseusza – załącznik.
lub
II.
1. Zwróć
uwagę na największe trudności, jakie musiał pokonać w drodze do domu.
załącznik
załącznik
[…] Nadzieja kiedy wybuchła wojna, Odyseuszowi
piękna Penelopa właśnie urodziła na szybki syna. [...] Porzucając żonę i syna Telemacha,
obiecywał jak najrychlej powrócić. Tymczasem lata mijały, a wojna trwała. Gdy
wreszcie Troja padła, nie było w całym obozie greckim człowieka, który by
gorliwiej sposobił się do drogi. Odyseusz był przekonany, że najdalej za dwa
tygodnie, licząc konieczne postoje i nieoczekiwane przeszkody, dobije do
brzegów Itaki. Los pokierował inaczej. W kraju na morzu srożyła się burza. Huragan połamał maszty i poszarpał żagle. W jakiejś przypadkowej
przystani znalazło się schronienie, gdzie
naprawiono uszkodzone okręty. Przepłynęli
całe Morze Egejskie, gdy nagle zerwał się wicher i zaniósł statki Odyseusza ku
nieznanym wybrzeżom. Był to kraj Lotofagów. Zamiast zboża rosły tam łany
lotosów o smaku tak wybornym, że kto skosztował owego czarodziejskiego ziela,
nie chciał już wracać do ojczyzny. Kilku towarzyszy Odyseusza zjadło parę
lotosów i musiano ich gwałtem zabrać na pokład, bo wydzierali się
i krzyczeli, że zostaną w kraju Lotofagów
[...] Po tygodniu dopłynęli do
jakiejś wygodnej przystani, gdzie Odyseusz uwiązał statki, a sam wdrapał
się na szczyt najbliższego wiszaru . Nigdzie nie widać było ani pól uprawnych, ani pasących
się stad bydła, tylko w jednym miejscu unosiły się gęste dymy
i opary, jakby tam leżało ludne miasto.
Posłano na zwiady dwóch ludzi,
którzy rychło przedarli się przez las do owego miasta. W pierwszym domu, do którego weszli,
mieszkał król potężnego ludu Lajstrygonów, a był to okrutny olbrzym.
Porwał jednego z przybyszów i zjadł na surowo. [...] Odyseusz nie
zdążył przysposobić okrętów do drogi,
gdy na wy-
gdy na wybrzeżu zaroiło się od dzikich
Lajstrygonów. Potworne głazy, gęsto jak grad, sypały się na okręty biednego
tułacza, niosąc śmierć załodze, łamiąc maszty, gruchocąc kadłuby, które
nasiąkały wodą i tonęły. Ocalał tylko statek Odyseusza: jedenaście innych,
wraz z całą zdobyczą trojańską, pochłonęło morze. Okręt Odyseusza wymagał
naprawy, ludzie potrzebowali wytchnienia i posiłku. Przybili więc do
wyspy, która wydała im się niezamieszkaną. Lecz Kirke doświadczenie nakazywało ostrożność.
Podzielili się zatem na dwa oddziały. Odyseusz z połową załogi został na
statku, a reszta, dobrze uzbrojona, poszła w głąb lądu. Niedaleko
wybrzeża, w prześlicznej dolinie wyścielonej miękką trawą, stał godny
zamek ciosowego kamienia. Wokół przechadzały się oswojone lwy i wilki.
Z pałacu słychać było słodkie śpiewanie. Był to głos pani tej ziemi, córki
Słońca, uroczej czarodziejki Kirke. Dojrzawszy gości w progu, przerwała
robotę na krosnach, wyszła do nich i zaprosiła na pokoje. Dała im jeść
i pić, a kiedy swój głód nasycili, wypędziła ich różdżką do obory.
Wówczas spostrzegli, że czarownica zamieniła ich w świnie. Jeden
z nich zdołał uciec w postaci ludzkiej i przybiegłszy do okrętu,
opowiedział przygodę, Odyseusz wziął miecz i sam poszedł do pałacu.
W drodze spotkał Hermesa, który mu dał ziele zabezpieczające przed
czarami. Kirke nakarmiła i napoiła syna Laertesa, a widząc, że mu nie
szkodzi posiłek przyrządzony na ziołach czarodziejskich, chciała go dotknąć swą
różdżką. Lecz on skoczył ku niej z mieczem. Czarownica padła na kolana
i prosiła o przebaczenie. Wróciła jego towarzyszom kształt ludzki,
a była taka łagodna i kochająca, że Odyseusz rok przesiedział
w jej gościnnym odtąd pałacu. A kiedy odjeżdżał, Kirke objawiła mu, że z
woli bogów musi udać się na najdalsze krańce zachodu, gdzie jest wejście do
podziemia, wywołać duszę wróżbity Tejrezjasza i wziąć od niego rady na dalsze
życie. [...]
Wracał tą samą drogą, którą odbył w tamtą stronę, jadąc do podziemi z wyspy, gdzie mieszkała Kirke. Raz jeszcze odwiedził swą przyjaciółkę, otrzymał od niej zapasy w jadle i napoju i cenne wytwarzania tkanin oraz rady, jak wymijać niebezpieczeństwa dalszej podróży. Pomyślny, łagodny wiatr zaniósł okręt Odyseusza do wyspy syren. Król Itaki wiedział, co mu grozi. Syreny były to stwory morskie, do pół ciała piękne panny, resztę miały upierzoną jak u ptaka. Zakrzywionymi szponami trzymały się skał nadwodnych i trzepotały skrzydłami. Miały głos tak cudny, że kto je posłyszał, odkładał wiosło i zapominał o falach. Wtedy prądy znosiły łódź ku wyrwom, między rafy. Na wyspie syren bielały niezliczone kości zatopionych żeglarzy. Aby towarzysze nie ulegli czarowi syreniego śpiewu, zalepił im Odyseusz uszy woskiem. Sam zaś kazał się przywiązać do masztu mocnymi powrozami: „Gdybym płakał, gdybym się rwał, gdybym was prosił, żebyście zdjęli ze mnie więzy – nie słuchajcie, ale przywiążcie mnie jeszcze silniej”. Syreny wabiły żeglarzy najpiękniejszym śpiewem, ale załoga okrętu ich nie słyszała. Odys zaś, widząc, że mijają te czarodziejki o słodkim głosie, stęskniony za ich śpiewem, pod magicznym urokiem, szarpał trzymające go powrozy i czynił znaki, żeby go odwiązano. Nikt go nie usłuchał. Tak przepłynęli. Lecz i Charybda już czekała ich nowa, groźniejsza przygoda. Pomiędzy wyspą Sycylią a wybrzeżem Italii otwierał się bardzo wąski przesmyk morza. Po obu jego stronach były dwie skały. W jednej, stromej i gładkiej jak szklana góra, była pieczara, a w niej mieszkała Charybda, poczwara straszliwa, która trzy razy na dzień wciąga morze w swą gardziel bezdenną i trzy razy wypluwa połkniętą wodę. Cokolwiek się zdarzy na powierzchni, leci w rozwartą paszczę jak w otchłań, z której nie ma ratunku. Gdy statek Odyseusza podpłynął do tego miejsca, właśnie Charybda chłonęła w siebie spienione wody, z ogromnym, żarłocznym bulgotem. Odys kazał wziąć się do wioseł i podpłynąć pod drugą skałę, pod pieczarę Skylli. W tej chwili wysunęło się stamtąd sześć paszcz okrutnych i porwało z pokładu sześciu towarzyszy. Była to strata konieczna, aby ocalić okręt i resztę załogi. Wyminąwszy Charybdę, która z tej odległości nie mogła dosięgnąć statku, wyruszyli tułacze w dalszą drogę, opłakując los sześciu przyjaciół [...].
Komentarze
Prześlij komentarz